Materiał, który dzisiaj prezentuję pochodzi z dwóch wiosennych klisz i w pełni dotyczy drewna, próchna i korników. Otóż biegnąc sobie jak zwykle dróżką przy plaży, na wysokości Przymorza usłyszałem głośny hałas mielenia, koszenia, jakby ktoś włączył gigantyczną sokowirówkę w środku lasu. Postanowiłem sprawdzić, co się dzieje - a nuż jakiś Optimus Prime się uaktywnił i będę miał megafoty na bloga.
Okazało się, że nie ma tam żadnych transformersów, tylko jakaś dziwna maszyna obracająca w drzazgi chrust wszelaki. Panowie ze służb porządkowych zbierali po lesie suche badyle i zamiast na ognicho z tym iść, karmili chruściwem cudaczną machinę.
No cóż, skoro już zapuściłem się w listowie, postanowiłem pstryknąć co nieco. Gdy już miałem opuszczać to miejsce pełne wrzawy, zobaczyłem że Pepik kornik jeden też się wczuł w niwelowanie poszycia leśnego i zaczął obracać patyka między zębami. Na niekorzyść dla braci drzewców, Pepiś na badylu nie poprzestał. Za chwilę doszczętnie obgryzł drewnianą ławkę w lesie, a na koniec zdemolował jakiś drewniany podest przy alejkach. Całe szczęście, że wyjątkowo zapuściłem się w las i pobiegłem trochę inną trasą niż zwykle, bo kto wie co by z mola w Brzeźnie zostało, gdyby Pepe kornik się do niego dobrał :D