sobota, 14 kwietnia 2012

Zima wiosną

W grudniu mieliśmy wiosnę, więc dla odmiany białe święta wypadły na Wielkanoc w tym roku. Na szczęście pogoda powoli się stabilizuje i szalik wrzucę do szafy molom na pożarcie. Obyśmy więcej śniegu w tym roku nie zobaczyli.

A tak z innej beczki, to wczoraj ziścił się najczarniejszy z koszmarów. Podczas próby zrobienia zdjęcia przez płot, upuściłem aparat na beton z wysokości 1,5m, a ten z trzaskiem otworzył się prześwietlając całą rolkę filmu. Jakby tego było mało, aparacik przestał działać - zablokowała się migawka prawdopodobnie. Dzisiaj zawiozłem aparat do naprawy i na szczęście Pan magik od aparatów stwierdził, że da radę go naprawić. Nie muszę przypominać, że Olympus XA4 Macro, to niezwykle rzadki egzemplarz i szanse na części zamienne są prawie zerowe. Póki co jestem dobrej myśli, po prostu nie wyobrażam sobie moich "fotek w biegu" innym sprzętem. Zżyłem się do tego stopnia z tym małym aparacikiem, że dzisiaj po wstaniu z łóżka jakoś nie miałem ochoty biegać, chociaż Pepik patrzył się na mnie krzywo. Znając życie, gdybym poszedł biegać (hehe dobry frazes) bez aparatu, to na pewno zawaliłoby się molo, drugie spłonęło na moich oczach, a ja nie miałbym czym tego uwiecznić :)




Ja tych orłów nie czesałem - leżały sobie już wyczesane.


Gdzie jest Pepik?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz