piątek, 30 grudnia 2011

Autor i jego pies

Pierwszy film wywołany i poskanowany - jest dobrze, mam kilka ciekawych kadrów :) Na początek jednak samoprezentacja dla tych, którzy mnie nie znają. Jeżeli ktoś się spodziewał wysportowanego biegacza o nogach długich a smukłych, to teraz rozwiewam wszelkie wątpliwości. 

Nie należę do tych fajnych biegaczy, których często mijam, odzianych w markowe oddychające kombinezony, z bidonem izotonicznego specyfiku przytroczonym do biodra, licznikiem kroków i bóg wie czym jeszcze. Jestem raczej okrągłej postury, a do biegania używam najgorszych łachów jakie mogę znaleźć w szafie - przecież i tak to zaraz przepocę :) Ostatnio zainwestowałem w pro buty do biegania, bo wcześniej i w tym względzie się nie przykładałem. Biegam już całkiem długo, bo od jakichś czterech lat z różną intensywnością, ale w miarę regularnie. Na promenadzie nadmorskiej jestem od jakichś dwóch lat, wcześniej biegałem po lasach Wrzeszcza i Złotej Karczmy.

No i rzecz najważniejsza, o której należy pamiętać. Nie biegam sam. Za każdym razem jak idę biegać, jest ze mną PePe mój wierny kompan. Zawsze niesie patyczek, a jak go przypadkowo zgubi, to ciągnie mnie za nogawkę i nie da rady biec dalej, póki nie znajdę mu nowego. 
Tacy właśnie jesteśmy dziwacy :)


2 komentarze:

  1. Ale czad :) Podziwiam i zazdroszczę kompana... Mój niestety umarł, tzn. nie miał siły żyć, że tak powiem... :( Dość smutków... Bardzo fajne zdjęcie - podziwiam, że udało się w takim momencie je zrobić - ciekawe ile klatek zmarnowałeś, ale jeśli udało się za pierwszym razem to tym bardziej podziwiam :) Pozdrawiam i Ciebie i PePe :)

    OdpowiedzUsuń